O: Czy kobieta, która nie lubi się całować, musi martwić się, że w związku zabraknie bliskości?
Krzysztof Korona: Robienie z tego problemu jest niepotrzebne, bo w seksie dobrze jest robić to, na co się ma ochotę. Zmuszanie się do pocałunków też nie ma sensu, bo druga strona wyczuje fałsz.
Niechęć do całowania najczęściej wynika z nieprzyjemnych doświadczeń w dzieciństwie. Ktoś, kto pamięta śliniącego się wujka, który obcałowywał siostrzenice, może mieć zakodowaną niechęć do pocałunków.
Jeśli mamy taki problem, warto powiedzieć o tym partnerowi i starać się wyrażać czułość w inny sposób: przytulaniem, głaskaniem, trzymaniem za ręce.
O.: A jeśli dla partnera całowanie się to ważna część życia intymnego?
K.K.: Możemy spróbować przełamać swoją niechęć za pomocą stopniowych przybliżeń: najpierw całować się w policzek i cmokać w zamknięte usta. Gdy po kilku tygodniach zacznie ci to sprawiać przyjemność, czas na krok dalej: pocałunki po ramionach, szyi i brodzie.
Ustalcie sygnał (słowo lub gest), którym pokażesz partnerowi, że robisz się spięta. Następnym krokiem jest całowanie twarzy, dotykanie ustami ust, lizanie językiem twoich warg i zębów. Dzięki tej metodzie jest spora szansa, że po kilku miesiącach spodobają ci się pocałunki.
O.: Co jednak, gdy ta metoda się nie sprawdzi?
K.K.: Niekoniecznie trzeba dotykać ust. Pozostaje całowanie partnera po karku, szyi, twarzy, brzuchu. Odkrywanie bardzo różnych typów pocałunków, bo przecież są ich dziesiątki: od delikatnego muskania ustami po ugryzienia. Chodzi o znalezienie takich, które będą cieszyć was oboje.